sapiens sapiens
1358
BLOG

Coś się zmienia w priorytetach

sapiens sapiens Gospodarka Obserwuj notkę 11

Były dwa niezwykle ciekawe wydarzenia na początku tego roku, o których chyba nikt tu nie pisał, a moim zdaniem są one warte odnotowania.


Pierwsze: zupełnie poważnie brytyjski The Telegraph poinformował, że Komisja Europejska zamierza skończyć z subsydiowaniem energetyki wiatrowej i słonecznej przez rządy państw europejskich. Do końca tej dekady.

Komisja dokonuje obecnie przeglądu przepisów regulujących wspieranie finansowe energetyki odnawialnej przez rządy państw członkowskich. Wyniki przeglądu maja być ogłoszone jeszcze w styczniu, ale już wiadomo, że Komisja będzie za ograniczeniem wsparcia i za zlikwidiwaniem w ogóle subsydiów do energetyki wiatrowej (lądowej) i słonecznej do końca tej dekady. Komisarz ds. działań w sprawie klimatu (p. Connie Hedegaard) uważa, że technologie te są już na tyle dojrzałe, że należy im pozwolić na funkcjonowanie bez wsparcia z kieszeni podatników.
Zgodnie z zasadami jednolitego rynku, rządom krajów Unii Europejskiej nie wolno zapewnieniać długoterminowej "pomocy państwowej" tym gałęziom przemysłu, które mogą funkcjonować bez takiego wsparcia.

No i dobrze. Ministrowie rządu Wielkiej Brytanii, często krytykujący Komisję za ingerencje w rynki krajowe, z zadowoleniem przyjęli te informacje i zapowiedzieli pełne wsparcie.

- Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale Komisja ma absolutną rację w tej sprawie - powiedział jeden z brytyjskich ministrów z Partii Konserwatywnej.

Moim zdaniem, komisarze europejscy zdają sobie sprawę, że to już są ostatnie miesiące ich rządów. Priorytety przyszłej Komisji Europejskiej będą inne. Na pewno priorytetem nie będzie walka z poprawą pogody globalnym ociepleniem. Członkowie Parlamentu Europejskiego będą wykłócać się o zupełnie inne kwestie niż teraz, kiedy zajmuje się głównie niszczeniem gospodarki poprzez wymyślanie "na wyścigi" coraz gorszych regulacji, walcząc np. z polskim tytoniem, polskim węglem, polskimi wędlinami wędzonymi, polskimi cementowniami, polskimi kutrami, polskimi cukrowniami, skandynawskimi ciastkami z cynamonem, domniemaną dyskryminacją itd itp.

Traktat z Kioto praktycznie wygasł przed rokiem. Szanse na nowy traktat są zerowe. Bogate kraje nie chcą płacić krajom biednym rekompensat za rzekome "globalne ocieplenie". Niemcy, do niedawna lider w energetyce odnawialnej, przycinają dotacje dla dostawców drogiej "zielonej" energii. Za przyczyną szczególnych warunków atmosferycznych, na początku grudnia przez kilka dni praktycznie nie wytwarzano tam energii odnawialnej. Zatrzymało się wtedy 23 tys. wiatraków i przestało pracować ok. 1 mln systemów fotowoltaicznych. Za to od pewnego czasu praktycznie każdego miesiąca w Niemczech otwiera się nową kopalnę węgla i zapowiedziano budowę 10 nowych elektrowni na węgiel. Emisja CO2 w Niemczech rośnie a władze nie płaczą z tego powodu.

Rządzący w kilku ważnych krajach Unii zdali sobie w końcu sprawę z konieczności przerwania tego szaleństwa. Uświadomili to sobie sami, albo ktoś im po prostu powiedział a oni to zaakceptowali. Oprócz Unii Europejskiej, nikt w świecie nie walczy o ograniczenie emisji kosztem gospodarki. USA, które nie podpisały traktatu z Kioto i które były mocno krytykowane przez tzw. obrońców środowiska za mało aktywne dotowanie energetyki odnawialnej, ograniczyły emisję znacznie bardziej niż Europa. Dzięki wydobywaniu niekonwencjonalnych kopalnych źródeł energii. Nowe technologie zamiast dotacji obniżyły ceny energii i napędziły odrodzenie sektora produkcyjnego w USA.

W r. 2012 USA wydały da subsydia do energetyki odnawialnej 21 mld USD. Europa wydała 57 mld USD (=ok. 200 dolarów na osobę, =ok. 400 dolarów na podatnika rocznie).


Druga ważna informacja z początku roku: wyprawa pseudonaukowców w poszukiwaniu globalnego ocieplenia na Antarktydzie i jej symboliczny, a także w pewnym stopniu komiczny, aspekt.

Ta nieudana wyprawa naukowców, dziennikarzy i turystów jest jednym z najważniejszych praktycznych przykladów wykazujących, że tzw "globalne ocieplenie" jest oszustwem. Naukowcy w centrum tego oszustwa nie mają prawie żadnego pojęcia o realnym świecie lub o rzeczywistych warunkach pogodowych.

Kapłan wiary w globalne ocieplenie, p. Albert "Al" Gore, w ub. roku twierdził:

- Lód topnieje na lądzie w szybszym tempie, a duże lodowce poruszają się w kierunku oceanu szybciej. W rezultacie, poziom oceanów rośnie na całym świecie.

Zapewne te słowa skłoniły kilkudziesięciu "wiernych" do zgłoszenia się by zobaczyć na własne oczy, jak lodowce się topią i zalewają świat. Wyruszyli na rosyjskim statku, w lecie (na południowej półkuli) i... utknęli w lodzie. Satyrycy żartowali, że badacze mają wreszcie dość lodu do drinków i że ich statek jest współczesną karykaturalną wersją Titanika. Jeden z najbardziej szanowanych australijskich konserwatywnych dziennikarzy, p. Andrzej Bolt, tak pisał o tej żenującej wyprawie w poszukiwaniu dowodów na "globalne ocieplenie":

- Wyprawa aktywistów globalnego ocieplenia, która jest teraz[pisał to przed ewakuacją] uwięziona w lodzie na rosyjskim statku, nosi nazwę "Duch Mawsona" na cześć badacza Douglasa Mawsona, który 100 lat temu spędził dwa lata na Antarktydzie, podczas których stracił dwóch kolegów w trakcie pieszej wędrówki.

Po 100 latach, p. Laurence Topham, uczestniczący w wyprawie śladami Mawsona dziennikarz straszącej "globciem" od wielu lat gazety "Guardian", nie spodziewał się chyba zbytniego mrozu i martwił sie czym innym:

- Jest to dość stresujące... Tęsknię za koktailami mlecznymi z bananem i masłem orzechowym...  Mam naprawdę wąskie, małe łóżko...

Jednak wyprawa utknęłą w lodzie, na Boże Narodzenie i Nowy Rok.

P. Mawson 100 lat temu w drewnianej łodzi dotarł do brzegu Antarktydy, a oni utknęli w lodzie 60 km od brzegu. Co więcej, z lodem nie poradziły sobie także trzy wezwane na pomoc lodołamacze.

Ciekawe jest to, iż kiedy wyprawa wyruszała, światowe media głównego nurtu podkreślały przy każdej okazji, że chodzi tu o zbadanie globalnego ocieplenia. Kiedy okazało się, że śladów tego ocieplenia nie ma, zniknęły w relacjach (z kolejnych akcji ratunkowych) również odniesienia do globcia. Badacze, naukowcy i dziennikarze wyspecjalizowani w straszeniu ociepleniem nagle stali się "turystami". Ktoś policzył, że w publikowanych w USA relacjach i artykułach w 98% byli to turyści, a tylko w 2% - naukowcy i dziennikarze. Jest to oczywisty dowód na to, że współczesne środki masowego przekazu zajmują się głównie manipulowaniem opinią publiczną. Gdyby wyprawa dotarła do brzegu Antarktydy, jej uczestnicy nadal byliby określani "naukowcami".

 

 

 

sapiens
O mnie sapiens

Człowiek cywilizowany, o poglądach konserwatywno-liberalnych. Pisuję tylko o sprawach ważnych.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka